Skarby natury w czasach zarazy Czyli nalewki myśliwskie (część druga)

Skarby natury w czasach zarazy
Czyli nalewki myśliwskie (część druga)
Wraca sobie człowiek z lasu, odpala komputer a w nim wszystkie publikatory straszą kolejną falą zarazy, która czyha tuż za rogiem. No i co wtedy robi człek starej daty? Myśli. Jak na myśliwego przystało. Kto w dawnych wiekach był narażony na skutki epidemii a kto był w miarę bezpieczny pomimo braku szczepionek i współczesnych farmaceutyków? Człowiek dobrze odżywiony, sprawny, posiadający optymalny poziom witamin, mikroelementów, pierwiastków śladowych. Taki organizm posiadał mocny układ odpornościowy, który sam zwalczał infekcje. Bardzo ważna jest witamina D3, którą możemy wyprodukować wystawiając skórę na działanie promieni słonecznych. Inne witaminy i mikroelementy zawierają korzenie, zioła, owoce prastarym zwyczajem zamknięte w butelce wraz z miodem oraz naturalnym konserwantem czyli alkoholem etylowym. Wczesną wiosną, gdy jeszcze mało co z ziemi świeżego wyrasta, na podmokłych, zacienionych stanowiskach wyrastają zielone aromatyczne liście, przypominające wyglądem konwalię. Jest to czosnek niedźwiedzi. Liście te są prawdziwą bombą witaminową, zmieszane z twarogiem smakują wybornie. Można je jeść do połowy maja czyli do zakwitnięcia. Można też zachować ich dobroczynne walory macerując alkoholem. Wprawdzie nalewka z czosnku niedźwiedziego nie smakuje tak jak liście z twarogiem, jednak zawarte w niej organiczne związki siarki, żelazo, selen, mangan, witaminy A, C, E wspomagają układ immunologiczny, wspomagają pracę jelit, zwalczają pasożyty, wykazują właściwości przeciwzapalne.
Czarny bez, to roślina wszędobylska, bardzo ekspansywna, rozsiewa się wszędzie i rośnie wszędzie. Jej piękne kwitnące wiosną baldachy należy zebrać gdy już zaczyna przekwitać. Układa się w słoju warstwami, przekładając plasterkami cytryny i zalewając wielokwiatowym miodem. Później tylko alkohol i po sześciu tygodniach cudownie pachnącą nalewkę zlewamy i po wyklarowaniu cieszymy się z jej antywirusowego działania, wspomagania górnych dróg oddechowych a to przy obecnie panującej zarazie bardzo oczekiwane właściwości.
Początkiem lata siadam w samochód i udaję się na łąki Beskidu Niskiego, w pobliże nieistniejących wsi Czeremcha i Lipowiec. Tam rośnie najwspanialsza mięta na ziemi, surowiec na „smak legendy” czyli Chrzanówkę Krośnieńską. Skład tej nalewki jest prosty, mięta, miód, alkohol etylowy, na koniec świeży, posiekany korzeń chrzanu dodany tylko na trzy doby, aby chrzan nie zdominował a tylko był lekko wyczuwalny. Nalewką tą delektował się mieszkający w odrzykońskiej warowni Hetman Wielki Koronny, Mikołaj Kamieniecki, pogromca trzydziestu pięciu tysięcy Tatarów pod Łopuszną, gdzie stał na czele pięciu tysięcy polskiej jazdy z antałkiem chrzanówki krośnieńskiej w jukach. Legenda mówi, że Pliniusz Starszy z polecenia cesarza Nerona wybrał się nad Bałtyk po jantar i pobłądziwszy w Karpatach zatrzymał się na popas w osadzie słowiańskiej u zbiegu dwóch rzek zwanej Krosta czy też Krostno, po wiekach znanej jako Krosno. Uczony ten mąż w listach do cesarza pisał, że barbarzyńscy Słowianie, nie dość, że łaźnię parową znają to jeszcze napój magiczny wyrabiają, wyraziście miętowy, miodowo słodki z delikatną nutą piekącego korzenia miejscowego, chrzanem zwanego. Po kilku łykach tego napoju takiej jasności umysłu się dostaje, że aż strach. Jak wiadomo, Neron w swym szaleństwie Wieczne Miasto spalił a wraz z nim owe listy od Pliniusza spłonęły, legenda jednak pozostała.
Kończąc ten wywód życzę koleżankom i kolegom myśliwym aby napiwszy się chrzanówki krośnieńskiej takiej jasności umysłu dostali, że aż strach. Po czym korzeniami, ziołami, owocami czy dzikimi warzywami organizmy swoje tak wspomogli, że wszelkie wirusy będą w odwrocie.
Niech bory, pola i łąki darzą
Tadeusz Gajewski

Author: admin

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *