Ze strzelbą i z piórem pojedziemy na łów.
Nie jest lekko myśliwemu w czasach zarazy. To co najcenniejsze, czyli wspólne, gromadne bytowanie w kniei, z nastaniem zakazu polowań zbiorowych stało się wspomnieniem. Dobrze, że władza w ferworze szaleństwa covidowego drugi raz nie popełniła błędu sprzed roku i nie zamknęła wstępu do lasów. Samotne wypady w leśne ostępy mają swój urok, wdzięk niepowtarzalny, jeżeli są to knieje karpackie, w moim przypadku Beskid Niski i Pogórze. Mam wtedy kontakt nie tylko z dzikim zwierzem, niewystępującym gdzieś na równinach, tutaj wszystkimi zmysłami można odczuć potęgę przyrody i historii. Obwód 179, graniczący z Magurskim Parkiem Narodowym to obszar szczególny. Kiedyś tereny gęsto zaludnione przez wschodnich Słowian ruskiego pochodzenia czyli prawosławnych i grekokatolickich Łemków. Wielkie bitwy zarówno Wielkiej Wojny, jak również krwawa bitwa o Przełęcz Dukielską w Drugiej Wojnie odcisnęły piętno na tych górach i dolinach. Dopełnieniem była Akcja Wisła, w wyniku której zniknęli z Beskidu Łemkowie, ich wsie popadły w ruinę, zarosły lasem. Co rusz przemierzając łowiska natrafia się na transzeje, okopy, zabliźnione rany po wielkich wojnach. Zdziczałe sady, ślady po piwnicach, zarośnięte cembrowiny, stare kapliczki z figurkami patrona Rusi – Świętego Mikołaja. W tej scenerii trudno nie być poetą. Nie raz się zdarzyło przysnąć na zasiadce i ujrzeć orszak słowiańskiej bogini łowów Dziewanny. Czasem z głębi lasu przez mgły przebija się rzewna melodia:
Cherubinów z harfami słuchać nie pora,
kopuły cerkiewek ich dźwięku nie znają.
Karpackie anioły ze snów Nikifora
świtem zamglonym na fujarkach grają…
Innym razem zdarzyło się wpatrując się w noc doznać natchnienia i zamiast strzelić dzika napisałem wiersz, który został nagrodzony na konkursie poetyckim.
Noc w Myscowej
Noc skrzy się srebrzyście
jak bramy raju.
Beskid rozpościera ramiona
nad migotliwą krajką Wisłoki –
niczym nad wstążką
łemkowskiej panny,
która wciąż czeka
na niespełnioną miłość.
Mój Beskid
pachnący strofami Harasymowicza,
płaczący wilkami za minionym czasem,
przywalonym przekleństwem.
Lata temu, w zamierzchłych czasach, gdy byłem stażystą i w morderczym pędzeniu od schroniska w Chyrowej do szczytu góry Chyrowa 694m(n.p.m.) myślałem, że padnę w tym śniegu po pas i oddam ducha Karpatom, jakaś mistyczna siła mówiła do mnie: idź, nie użalaj się, wyobraź sobie jak przewalone mieli naganiacze tysiące lat temu. Wtedy powstał sonet
Polowanie w Chyrowej.
Uderzenie kopyt rozjaśnia obłoki.
Świetlistego rydwanu rumaki spienione,
z Doliny Śmierci dusze potępione –
przepędzają w cień jarów i w wykrotów mroki
Wstaje Odyniec , Pan Księżego Lasu;
Kalidońskich Łowów bohater mocarny.
Kołatki naganki sypią stos ofiarny;
Artemida klepsydrą mierzy upływ czasu.
Rwany racicą kęs igliwia chrzęści,
w szalonym pędzie przerażony śledzi
lunet wysmukłych bystre źrenice.
Nim go powalą argumentem pięści,
w czeluściach luf ukryte odpowiedzi
na nie zadanych pytań tajemnice.
Najbardziej z wszystkich karpackich zjaw, duchów, czy innych mistycznych bytów intrygują mnie Anioły Beskidu Niskiego. Są diametralnie inne niż te cherubiny z harfami grające w niebiańskich chórach. To anioły opuszczone, skrzywdzone, przepędzone. Za każdym razem będąc w łowisku czuję ich bytność, surowość i prostotę oraz ciepło. Może ktoś powie, że odwaliło mi na stare lata, kto wie…
Niedawno kompozytor, człowiek gór, beskidnik przemierzający ostępy na swoim koniu a zarazem nauczyciel i lider wspaniałej Kapeli Spod Rubani śpiewającej zarówno folklor łemkowski jak i poezję śpiewaną traktującą o Beskidzie i Bieszczadach Wojciech Pelczar poprosił mnie bym napisał jakiś tekst dla kapeli. Zamyśliłem się, rozmarzyłem się, wtedy ktoś mi szepnął do ucha: napisz o nas… A kim wy jesteście? Zapytałem. Jak to, przecież nas znasz, zawsze jesteśmy z tobą w kniei. Przebudziłem się i napisałem:
Anioły Beskidu Niskiego
Tam w Beskidzie przy szlaku anioły przysiadły
Kiedyś wypędzone z gór hen na równiny
Wodę piły w milczeniu i razowiec jadły
Harf nie miały, fujarki za pasem im tkwiły
Ja chcę do nich dołączyć i posłuchać w głuszy
Opowieści aniołów o czasach przeklętych
W opuszczonym sadzie przy zgarbionej gruszy
O drogę zapytać prawosławnych świętych.
Zatem w drogę. Uplotę wianek z ziół pachnących
Srebrnym sierpem księżyca ukradkiem przy piątku
Pośród strachów na wietrze czardasza tańczących
I w kapliczkach drzemiących frasobliwych świątków.
Gdy już sił nabiorą po drzemce na progu
Do lotu się zrywają aby widzieć z góry
Bo szlaków doglądając służą swemu bogu
Im nie znana jest karność i niebiańskie chóry
W swoich snach ich oglądał Nikifor z Krynicy
Gadał z nimi uparcie i lgnęły do niego
Ja szukam ich wytrwale w Bartnym i w Banicy
Takie już to są anioły z Beskidu Niskiego
Zatem w drogę…
Ważne są plany, gospodarka, zabiegi, jednak nie zapominajmy też o tym, że łowiectwo to romantyzm, mistycyzm, kontakt z naturą. Nic tak nie zaspakaja potrzeb duchowych jak wdychanie całym sobą potęgi natury, wrastania w przyrodę każdą komórką organizmu i każdym zmysłem. Minęła zima, trzeba więc wiosennie iść w ostępy, poczuć nowe zapachy, usłyszeć nową muzykę lasu, żyć na przekór czasom zarazy…
Głosy
Wiosna.
Dukt leśny rozbrzmiewa
słonki wieczornym chrapaniem.
I noc – słowicze trele
jak anielskie chóry.
I szumią drzewa…
Niech bory i pola darzą
Tadeusz Gajewski